2015 - DOMY NA KOŁACH
Agnieszka Wołodźko
DOMY NA KOŁACH. Spojrzenie na Bliskiego Nieznajomego z polskiej perspektywy
 
 
Entuzjazm
Odległość pomiędzy Gdańskiem a Kaliningradem wynosi 127 kilometrów. Pomiędzy Gdańskiem a Warszawą ponad dwa razy więcej. Mimo to, Kaliningrad wydaje się nam, Gdańszczanom, znacznie dalej, droga do niego najeżona trudnościami. Obwód Kaliningradzki: biała plama w świadomości. No-land.
 
Zupełnie przez przypadek, bo od rezydującej w Łaźni austriackiej artystki, która wyjechała do Kaliningradu by fotografować liczne tam bezdomne psy, dowiaduję się o działającym w tym mieście Centrum Sztuki Współczesnej. Jadę tam. Pierwsze spotkanie. Od razu chęć zrobienia czegoś razem.
 
Pierwsze wspólne działanie to projekt „Klub Bałtycki”, mający na celu wymianę informacji na temat spuścizny historycznej i kulturowej Prus Wschodnich. Artyści, humaniści i kuratorzy z obu krajów biorą udział w objeździe po Warmii i Mazurach i po Obwodzie Kaliningradzkim.  Zostaje zorganizowane sympozjum, po którym powstaje publikacja. Jest chęć dalszej kooperacji, tylko pytanie, skąd wziąć na nią środki.
 
W końcu 2009 r. „chodzą słuchy”, że powstaje fundusz środków europejskich na współpracę pomiędzy EU a Rosją. Więc spotykamy się znowu z kolegami z Kaliningradu, by zastanowić się, na czym może polegać nasza dalsza współpraca. W czerwcu 2010 r. polskie Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ogłasza nabór wniosków do Programu Współpracy Transgranicznej Litwa-Polska-Rosja. Entuzjazm. Znajdujemy partnerską instytucję na Litwie – Kłajpedzkie Centrum Komunikacji Kulturalnej. Będzie ciekawie, bo dotąd nie mieliśmy kontaktów z tym miastem. Dodatkowa zachęta: z Gdańska kursuje bezpośredni prom do Kłajpedy. Będzie łatwo i przyjemnie tam jeździć. Pachnie przygodą.
 
 
Hasło zawoławcze „bliski nieznajomy”, przyjęte jednogłośnie jako tytuł projektu, w sposób metaforyczny dobrze oddaje trudne relacje pomiędzy naszymi nacjami w przeszłości, ale też chęć nowej bliskości, przełamania stereotypów i przyjrzenia się temu, co może być dla nas ciekawe teraz. Nie można przecież ciągle lokować emocji w przeszłości. Tym bardziej, że okoliczności zewnętrzne zmieniły się w znacznym stopniu. Polskę i Litwę łączy bliskie partnerstwo w ramach Unii Europejskiej. W Rosji również zauważa się zwrot postaw społecznych w kierunku demokracji. Obywatele tego kraju budzą się z letargu i zaczynają zdawać sobie sprawę, że mogą wpływać na swoją teraźniejszość i przyszłość. W październiku 2009 roku w Moskwie ma miejsce demonstracja przeciwko wynikom wyborów samorządowych. Sytuacja wcześnie nie do pomyślenia. Ruch niezadowolenia rośnie, jak również odwaga do wyrażania go. Nasilenie obywatelskich protestów przypada na lata 2011-2012. Rosjanie demonstrują przeciwko przedstawicielom władzy i fałszerstwom wyborczym. W Kaliningradzie ludzie też zwołują się na Facebooku i wychodzą na ulice. Wydaje się, że to świadomościowe odrodzenie doprowadzi w końcu ten kraj do demokracji. Jest nam razem po drodze.
 
Spotykamy się, dyskutujemy nad naszymi planami, składamy wniosek. Czekanie na decyzję przeciąga się w nieskończoność. Już właściwie tracimy nadzieję, kiedy wreszcie przychodzi informacja, że otrzymaliśmy grant, możemy podpisać ze sobą umowę i zaczynać wspólne działania. Jest początek roku 2013.
 
 
Zmagania z rzeczywistością
W czasie dwóch lat oczekiwania na grant wiele się zmienia. Nie kursują już promy pomiędzy Gdańskiem a Kłajpedą. Jak tam podróżować? Władze rosyjskie nie pozwalają na tranzyt przez Obwód Kaliningradzki. Pozostaje droga dookoła, przez Kowno, autobusami, w Kownie trzeba się przesiadać o świcie i czekać na połączenie. Zamiast 295 kilometrów robi się 685. Całodzienna podróż. Samochodem nie można, bo program nie sfinansuje.
 
Problemem jest też język, jakim mamy się porozumiewać. Litwini, naznaczeni traumą sowieckiego kolonializmu, nie chcą porozumiewać się po rosyjsku. Rosjanie często nie znają angielskiego. Polacy, pomimo wieloletniej nauki w szkole, nie rozmawiają po rosyjsku. Młode pokolenie nie zna tego języka wcale. W praktyce jednak te trudności udaje się przełamać w mniejszym lub większym stopniu, wprost proporcjonalnie do chęci nawiązania kontaktu.
 
Mimo trudności realizujemy wiele działań: wymianę wystaw, rezydencje dla artystów, spotkania, projekty edukacyjne, podróż badawczą… Ślad tych działań znajduje się na tej stronie, nie ma więc sensu ich jeszcze raz omawiać. Najważniejsze, że specjaliści z wielu dziedzin mogą wyjechać i zobaczyć rzeczywistość sąsiednich krajów na własne oczy, spotkać ludzi, porozmawiać, przełamać stereotypy. Dla wielu jest to zaskoczenie. Artyści wracają z rezydencji bardzo zadowoleni. Wiatr w skrzydła. Chęć przekazania wrażeń poprzez prace artystyczne, teksty… Spotykamy te same osoby wielokrotnie, rozpoznajemy się, już nie jesteśmy obcy. Poznajemy swoje miasta: Gdańsk, Kaliningrad, Kłajpedę. Wydeptujemy w nich własne ścieżki. Odnajdujemy to, co dla nas szczególnie ciekawe.
 
Po drodze zdarzają się dodatkowe niespodzianki jak ta z aresztowaniem po rosyjskiej stronie polskiego autobusu powracającego z naszej wyprawy artystyczno-badawczej. Nerwowy czas spędzony przez uczestników wyprawy w szczerym polu, bez wiedzy kiedy będzie można się stamtąd wydostać plus perspektywa wizy kończącej się o północy, plus żądania jakiejś astronomicznej kwoty od agencji, która wynajęła nam autobus powoduje, że w ciągu tych kilku godzin pryskają pozytywne impresje z podróży.
 
 
Żelazna kurtyna opada po raz drugi
Dokonana w marcu 2014 roku aneksja Krymu zastaje mnie w Peru. Dostaję sms od moich dzieci: „Mamo, nie wracaj. Tu będzie wojna”. Szok, tym bardziej, że brak informacji. Telewizja peruwiańska nie interesuje się bieżącymi wydarzeniami w Europie Wschodniej. Wracam.
 
W Polsce zamieszanie. Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jakie stanowisko zachować w stosunku do Rosji i Rosjan. Polska Rada Ministrów odwołuje Rok Polski w Rosji i Rok Rosji w Polsce, planowany na 2015 r. Co dalej z naszym projektem? Niepewność, czy EU nie wstrzyma finansowania projektów z Rosją. Mimo wszystko decydujemy się kontynuować. Nie dla wszystkich ta decyzja jest oczywista. Czeka nas otwarcie wystawy „Bliski Nieznajomy” w Kłajpedzie, Kaliningradzie i Gdańsku, a przecież artyści zgodzili się na uczestnictwo w niej w zupełnie innych realiach politycznych. Wahanie. Julita Wójcik i Jacek Niegoda postanawiają, że nie pokażą swoich prac na wystawie organizowanej w Kaliningradzie. Gdy ten właśnie wernisaż ma miejsce, w czasie performansu Angeliki Fojtuch „To co nas dzieli to nas łączy”, odbywającym się po basztą Kronprinz, ktoś z publiczności woła: „A Krym nasz!”. Szok. Myślałam, że chociaż rosyjskie elity, które interesują się  sztuką współczesną myślą inaczej.
 
 
Domy na kołach
Od jesieni ubiegłego roku osadzony w kaliningradzkim środowisku artystycznym Konstantin Trashchenkov tworzy cykl rysunków prezentujących domy na kołach, domy na nogach (http://trash-in-cow-ka.tumblr.com/). Właśnie trwa ich wystawa w kaliningradzkiej galerii “Vorota” (Kaliningrad, Litovsky Val, 61).  Przedwojenne, poniemieckie domy o wschodniopruskiej architekturze, spajające pejzaż naszego regionu pomimo dzielących go granic. Artysta twierdzi, że architektura wyraża to, co znajduje się wewnątrz nas. Budynki na jego rysunkach odrywają się od gruntu, na którym je zbudowano, od swoich sąsiadów, pokonują lasy, doliny, morza, osiadają na nieznanych wyspach… Trashchenkov, odmawiając wypowiadania się o bieżącej sytuacji politycznej wprost, mówi, że to ten cykl stanowi jego komentarz do aktualnej rzeczywistości. W ten sposób chce wyrazić swój sprzeciw wobec chaosowi, jaki pojawił się w relacjach międzyludzkich, w stosunkach między „bliskimi nieznajomymi”.
 
Domy na kołach jadą w nieznane po bezdrożach. Bliscy sąsiedzi oddalają się. Zadzierzgnięte więzy – rozrywają. Przyszłość – nieznana. Droga wyboista. Komfort jazdy – jak w czasie trzęsienia ziemi. Sprzęty przewracają się, okna wypadają z futryn, talerze z brzękiem spadają ze stołu. Brzęk, brzęk, brzęk towarzyszący nam w czasie spotkania w październiku 2014 roku w kaliningradzkiej galerii Worota, gdzie mamy dyskutować o tym, w jaki sposób my – Rosjanie, Litwini i Polacy – mamy ze sobą współpracować w tej nowej sytuacji. Spadająca klamka. W Rosji atmosfera zastraszenia. Ważą się słowa. Trudno szukać demokratycznej wolności słowa. Wyszły ustawy zasadniczo ją ograniczające.  My – to znaczy Polacy i Litwini – zastanawiamy się, jak mamy się w tej sytuacji odnaleźć, szczególnie gdy realizujemy projekt, który ma krzewić wartości europejskie…
 
 
Z drugiej strony, oczywiście, ważny jest argument, że sztuka pozwala na porozumiewanie się ponad polityką. To prawda i to duży potencjał sztuki. Jednak chodzi tez o to, by artyści mogli wypowiedzieć swoje prawdy. Jak to zrobić w warunkach limitowanej swobody wypowiedzi? Czy nie grozi to koniecznością przyjęcia postawy eskapizmu i zamknięcia się w bezpiecznym obszarze zagadnień estetycznych, z pominięciem wyraźnych krytycznych odniesień do rzeczywistości?
 
Z trzeciej strony, projekt dobiegł końca i możemy się cieszyć jego rezultatami. Jeszcze na początku czerwca jestem w Kłajpedzie i uczestniczę w projekcie „Faraway, So Close: Strangers, Soundscapes and Urban Rituals”. Jestem świadkiem spotkań litewskich, rosyjskich i polskich artystów eksperymentujących z dźwiękiem. Rano rozchodzą się po mieście i nagrywają to, co ich otacza w sferze audio. Wieczorem spotykają się by zaprezentować swoje „zbiory”. Okazuje się, że każdy z nich jest wrażliwy na inne dźwięki. Siedzą i wymieniają się doświadczeniami i pomysłami, jaką formę ma przybrać finalne i wspólne dzieło. Widać, że wszystkim sprawia to satysfakcję i jest źródłem nowych, twórczych doświadczeń. Z drukarni spływają publikacje: „The City in Situ” zawierający dokumentację projektów w przestrzeni publicznej, broszura z materiałami z konferencji „Wpływ sztuki na wizerunek miasta” i „Art-Guide”, który w polskiej wersji został wydany pod tytułem „Przewodnik. Bliski nieznajomy w podróży. Gdańsk, Kaliningrad, Kłajpeda”. „No i urodziło nam się dziecko” – mówi Basia Piórkowska, z którą wspólnie redagowałyśmy tę ostatnią książkę. Dopiero teraz, gdy leżą one już na moim biurku, widać, ile pracy wykonaliśmy w ciągu tych dwu i pół lat i ile spotkań, rozmów i przemyśleń musiało mieć miejsce, by w końcu złożyć się na zawartość tych publikacji. Chyba jest powód do satysfakcji…
 
W końcu, nawet jeśli droga, jaką wspólne z naszymi partnerami przebyliśmy, szczególnie w ostatnim roku przypominała podróż w domach na kołach, warto obejrzeć się za siebie i jeszcze raz zamyślić się nad jej początkami. Przede wszystkim powrócić do tytułu naszego projektu, który brzmiał bardzo ambitnie i podszyty był wiarą w sprawczą moc sztuki. Składał się z dwóch członów. “Bliski nieznajomy”: czy udało nam się zbliżyć? – Na poziomie ludzkim, poszczególnych uczestników projektu na pewno tak. „Promocja wzajemnego zrozumienia pomiędzy mieszkańcami Gdańska, Kaliningradu i Kłajpedy poprzez umożliwienie wymiany w dziedzinie współczesnej sztuki i kultury”. Wymieniliśmy się sztuką, ale chyba nadal do wzajemnego zrozumienia daleko, może nawet dalej niż kilka lat temu…
 
 
W tekście wykorzystano rysunki Konstantina Trashchenkova
 
 
Zaloguj/Zarejestruj
Instytucja kultury Miasta Gdańska